sobota, 31 grudnia 2022
Cmentarze przykościelne dekanatu sztumskiego do 1945 roku - wykład
niedziela, 18 grudnia 2022
Powiślańska wspólnota żywych i umarłych - przygotowania do pochówku oraz pogrzeb
Po śmierci bliskiej osoby rodzina zawiadamiała lokalną społeczność o zgonie oraz terminie tzw. pustej nocy i pogrzebu. Przed 1945 rokiem na Powiślu informację o śmierci danej osoby można było też odnaleźć na wywieszanych klepsydrach. Również prasa zamieszczała informacje dotyczącą śmierci osób, które odgrywały ważne znaczenie w regionie w postaci zamawianych przez rodzinę nekrologów, a niekiedy zamieszczonych not o śmierci danej osoby wraz z krótkim życiorysem.
Zmarły pozostawał do momentu pogrzebu w domu, w którym mieszkał. Tam też w noc poprzedzającą obrzęd pogrzebowy na zaproszenie rodziny schodzili się znajomi na tzw. pustą noc. Wybitny XIX wieczny etnograf Oskar Kolberg podał, że w miejscowej tradycji obrzęd ten wyglądał następująco: „[przybyli goście – K. Z.] śpiewają przy ciele nabożne pieśni przez całą noc ostatnią, jak go obuwają. Kto śmiały (nie boi się strachów), to obuwa trupa. Na koszulę kładą mu białe źgło długie aż do stóp (a kobiecie kładą je na suknię), a na nogi pończochy (jemu i jej) białe, czerwone itd. lub uszyte z tego samego płótna i trzewiki (buty) skórkowe i cejkowe (zeug, czarne). Na głowę czapkę (kobiecie czepek), a dziewczynie wianek mertowy”. Wiadomo, że spotkanie, oprócz religijnej oprawy i zadumy wynikającej ze śmierci, musiało być przygotowane też z myślą o gościach. Dlatego też przybyłych częstowano wódką, chlebem, masłem, a czasami nawet kawą.
Eksportację zwłok z domu nieboszczyka do kościoła również opisali etnografowie. Pod koniec XIX wieku Józef Łęgowski napisał: „Jest tradycją, że dawniej niesiono trumnę otwartą aż na cmentarz; jeżeli po drodze stał krzyż, zatrzymywano się tam i jeden z wieśniaków powiadał słów kilka” . Ponadto dalej stwierdził, że według miejscowego ludu: „Jeżeli ciało zmarłego wiozą lub niosą, nie dobrze jest przyglądać się przez okno, bo od tego zęby wypadają”. Z kolei ks. Władysław Łęga po ponad 40 latach zapisał informację, że w regionie trumna była przewożona na zasłanym słomą wozie „kastowym”. Uczestniczący w kondukcie pogrzebowym przy każdym krzyżu oraz na krzyżówkach przystawali i głośno odmawiali pacierz za zmarłego. Panowała wówczas też przepowiednia, aby do przewożenia zwłok nigdy nie używać ciężarnej kobył, gdyż miałaby „porzucić”. Również nigdy nie powinien powozić sam gospodarz, gdyż panował przesąd, że „całą rodzinę wywiezie. Trumnę zatem nieśli z domu i do grobu sąsiedzi.
Pogrzeb był zaliczany w Kościele katolickim do sakramentaliów, czyli obrzędów, które zostały ustanowione nie przez Chrystusa (w odróżnieniu od sakramentów), ale przez Kościół, aby wyjednać u Boga łaskę i błogosławieństwo. W diecezji warmińskiej regulował to rytuał z 1873 roku. Obrzęd pogrzebu według tego rytuału rozpoczynał się od eksportacji zwłok z miejsca, gdzie spoczywało ciało zmarłego, tj. zazwyczaj z domu, do kościoła. Po wejściu do kościoła trumnę zawsze ustawiano na katafalku. Jeżeli nabożeństwo żałobne odbywało się tego samego dnia, kapłan przebierał się, aby odprawić mszę świętą. Po prześpiewaniu egzekwii oraz po obrzędach mszalnych duchowny przygotowywał się do konduktu pogrzebowego i przeniesienia trumny na cmentarz oraz obrzęd pochówku.
Krystian Zdziennicki
sobota, 17 grudnia 2022
Powiślańska wspólnota żywych i umarłych - śmierć w lokalnej tradycji
czwartek, 15 grudnia 2022
Album historyczny pt. Polacy na Powiślu w dwudziestoleciu międzywojennym
Zasługi Związku Polaków zarówno w wymiarze lokalnym, jak i państwowym były wielkie. Dzięki tej organizacji kilka tysięcy mieszkańców Powiśla, a także wielu innych Polaków z innych regionów, miało możliwość zrzeszenia się w organizacji polonijnej. Były to zalążki społeczeństwa obywatelskiego w regionie. Warto ukazać zjawisko, które może być podwaliną do kształtowania postaw patriotycznych współczesnych mieszkańców. Dlatego też zależy nam na przypomnieniu aktywności Powiślan doby dwudziestolecia międzywojennego w zakresie utrzymania polskości i tworzenia społeczeństwa obywatelskiego.
Album pt. Polacy na Powiślu w dwudziestoleciu międzywojennym ma na celu zaprezentować najważniejsze aspekty funkcjonowania ruchu polskiego na Powiślu ze szczególnym uwzględnieniem powiatu sztumskiego, gdzie aktywność polonijna mieszkańców była największa. Polecam również album prezentujący plebiscyt na Powiślu w 1920 roku, który przygotowałem w związku ze stuleciem tego ważnego wydarzenia w dziejach regionu*. Z całą pewnością oba wydawnictwa pozwolą Państwu zapoznać się z powiślańską specyfiką aktywności społeczności polskiej w latach 1918–1939.
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w powstanie niniejszej publikacji. Czytelnikom życzę miłej lektury oraz możliwości odkrywania dziejów regionu.
Krystian Zdziennicki
czwartek, 8 grudnia 2022
Szkolnictwo polskie na Powiślu w dwudziestoleciu międzywojennym
Pod względem organizacji szkolnictwa polskiego po przejęciu władzy przez Niemcy po przegranym plebiscycie sytuacja wyglądała zdecydowanie gorzej. Receptą miało okazać się Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne na Powiślu utworzone w 1922 roku. Jednakże dopiero na mocy ordynacji szkolnej z 31 grudnia 1928 roku można było zacząć tworzyć szkoły polskie. Tak też w 1929 roku powstały prywatne katolickie szkoły polskie w Postolinie, Starym Targu, Trzcianie i Waplewie Wielkim. Rok później założono placówki w Dąbrówce Pruskiej, Mikołajkach Pomorskich, Nowej Wsi i Nowym Targu, a w 1931 roku w Sadłukach. Były to szkoły edukujące na poziomie podstawowym.
Niezwykle istotne było utworzenie w 1937 roku gimnazjum polskiego w Kwidzynie, które wypełniło lukę edukacyjną w nauczaniu polskim. Oficjalna nazwa nowo powstałej placówki brzmiała: Prywatna Szkoła z Programem Wyższej Uczelni i Polskim Językiem Nauczania w Kwidzynie. Wprawdzie kadra i uczniowie pochodzili w znacznej mierze spoza Prus Wschodnich, jednakże utworzenie na Powiślu tego typu szkoły ukazywało determinację miejscowych działaczy, którzy kilkanaście lat czekali na realizację postulatu. Dyrektorem szkoły funkcjonującej niespełna dwa lata był Władysław Gębik. Niezwykle tragicznie zakończyły się losy kwidzyńskiej placówki, gdyż wszystkich uczniów i nauczycieli w przededniu wybuchu II wojny światowej wywieziono do Tapiau k. Królewca. Następnie wprawdzie zwolniono uczniów, jednakże nauczyciele i pracownicy szkoły trafili do obozów koncentracyjnych.
sobota, 3 grudnia 2022
Stanisław Sierakowski - prezes ZPwN rodem z Powiśla (biogram)
W 1909 roku przejął rodzinny majątek w Waplewie Wielkim. Odziedziczył również dobra w Osieku i Kretkach (woj. kujawsko-pomorskie). W 1910 roku zawarł związek małżeński z Heleną Lubomirską z Przeworska (1886–1939), która na Powiślu również podjęła działalność na niwie polonijnej, głównie o charakterze oświatowym.
W grudniu 1918 roku był delegatem na polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu. Na przełomie 1918 i 1919 roku pełnił funkcję prezesa polskiej Rady Ludowej w Sztumie. Z kolei od grudnia 1918 roku do marca 1919 roku był członkiem Podkomisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku. Ponadto został mianowany przez polski rząd jako ekspert polskiej delegacji podczas konferencji pokojowej w Paryżu. W listopadzie 1919 roku polski rząd mianował go kierownikiem akcji plebiscytowej na Powiślu i Warmii. Od marca 1920 roku do 15 sierpnia 1921 roku powierzono mu funkcję honorowego konsula RP w Kwidzynie.
Po przegranym plebiscycie z 11 lipca 1920 roku nie wyjechał z Waplewa Wielkiego, kontynuując działalność narodową. W 1922 roku kandydował z polskiej listy na Śląsku, tj. z Polsko-Katolickiej Partii Górnego Śląska, do sejmu pruskiego, gdzie rok później objął mandat poselski po zmarłym ks. Józefie Wajdzie. W 1924 roku nie otrzymał reelekcji. Ponadto w latach 20. aktywnie udzielał się na niwie polonijnej. Współtworzył Związek Polaków w Prusach Wschodnich, następnie Związek Polaków w Niemczech. Był jego prezesem w latach 1922–1927 (po rezygnacji do 1933 roku nie wybierano prezesa, następnie otrzymał tytuł prezesa honorowego). W Związku Mniejszości Narodowych w Niemczech sprawował funkcję prezesa od 1924 do 1931 roku.
W trakcie wielkiego kryzysu gospodarczego musiał opuścić Waplewo Wielkie z powodu wypowiedzenia kredytu przez niemiecki bank. Początkowo osiedlił się w Poznaniu, jednakże w krótkim czasie przeprowadził się z rodziną do Torunia. Około 1935 roku Sierakowscy przenieśli się do Osieka koło Rypina, gdzie Stanisław zajmował się rodzinnym majątkiem. W październiku 1939 roku został aresztowany i osadzony w Rypinie. W miejscowym Domu Kaźni, podobnie jak jego żona, córka i zięć, został zamordowany przez hitlerowców na przełomie października i listopada 1939 roku w ramach tzw. Zbrodni Pomorskiej.