czwartek, 30 grudnia 2021

Kaszuby i Kociewie oraz Powiśle w pomorskiej monografii etnograficznej z II połowy XIX wieku

Najczęściej Józefa Łęgowskiego określa się badaczem Kaszub i Kociewia, za sprawą jego pracy, pt. Kaszuby i Kociewie. Język, zwyczaje, przesądy, podania, zagadki i pieśni ludowe w północnej części Prus Zachodnich, wydanej w 1892 roku. Należy zauważyć, że po ukończeniu studiów w 1881 roku J. Łęgowski tymczasowo osiedlił się właśnie na Kaszubach. Było to związane z jego zatrudnieniem w wejherowskim gimnazjum. Jan Karnowski, działacz kaszubski, w artykule poświęconym badaniom kaszubszczyzny dokonanym przez etnografa rodem z Powiśla zanotował: „Znalazł się tutaj [J. Łęgowski – przyp. K.Z] w samym sercu Kaszub. Miał tu podatny grunt dla własnych badań nad Kaszubszczyzną. [...] Materiały zbierał za pomocą własnej obserwacji i za pomocą ankiet”. Przed wydaniem monografii etnograficznej po pięciu latach pobytu w Wejherowie przeniesiono go do Westfalii, a następnie trafił do Wielkopolski. Pomimo tułaczki udało się wydać Józefowi Łęgowskiemu w latach 90-tych XX wieku monografię etnograficzną Kaszubów i Kociewiaków. Anna Kwaśniewska zakwalifikowała to dzieło jako obszerne opracowanie naukowe wskazujące na profesjonalny warsztat badacza. Ponadto, jak zauważył Józef Borzyszkowski, praca ta „do dziś nie straciła swej wartości”. Historyk w syntezie dziejów Kaszubów, prezentując monografię Łęgowskiego, wymienił jej główne atuty: „to pierwsza tak wszechstronna prezentacja kultury Kaszubów i Kociewiaków, pozwalająca zrozumieć specyfikę oraz różnice i podobieństwa ich losów, życia codziennego, a szczególnie kultury duchowej”.
Powyższa praca Łęgowskiego zgodnie z tytułem prezentuje przede wszystkim kulturę ludową na Kaszubach i Kociewiu. Warto w tym miejscu zauważyć, że autor z racji swojego pochodzenia zanotował szereg odniesień do kultury ludowej dawnej ziemi malborskiej, czyli współczesnego Powiśla. Wprawdzie wątki powiślańskie nie były na tyle obszerne i region ten nie znalazł się w tytule pracy, choć  stanowią one jej dodatkowy i niezwykle cenny element. 

wtorek, 28 grudnia 2021

Ludność polska w Prusach Zachodnich - kazus powiatu sztumskiego

Jeszcze przed opublikowaniem prac poświęconych kulturze ludowej dawnej ziemi malborskiej Józef Łęgowski zajął się opracowaniem stosunków etnicznych m.in. w Prusach Zachodnich. Wówczas zarówno Polacy, jak i Niemcy starali się udowodnić swoje prawa do tej ziemi, dlatego odwoływali się do kryteriów historycznych i statystycznych. W tym sporze naukowym wziął udział również etnograf rodem z Powiśla, publikując dwie prace w „Pamiętniku Fizyograficznym” pod dwoma pseudonimami, tj. Dra Nadmorskiego i Dra J. L. Kozłowskiego. Pierwsza z nich wyszła w 1883 roku, a druga pięć lat później. Prace te z całą pewnością stanowią ważne uzupełnienie wydanych przez niego materiałów etnograficznych.

Poniżej zamieszczam fragment artykułu Józefa Łęgowskiego pt. Ludność polska w Prusach Zachodnich. Jej rozwój i rozsiedlenie w bieżącym stuleciu z mapą etnograficzną, który został w całości opublikowany w książce Materiały etnograficzne z Pomorza Gdańskiego poświęcony powiatowi sztumskiemu funkcjonującemu pod panowaniem pruskim od 1818 roku: 

"W powiecie sztumskim i w ogóle na „górach”, tj. poza Żuławami Nadwiślańskimi, żywioł polski utrzymał się aż do drugiego pokoju toruńskiego, za czasów Rzeczypospolitej powstrzymana została tylko germanizacja, ale okolic zupełnie już zniemczonych nie spolonizowano. W powiecie kwidzyńskim i suskim żywioł polski przed pokojem toruńskim miał taką sarnę przewagę, jak w sztumskim, ale gdy te powiaty pozostały i nadal pod rządami krzyżackimi, uległy zupełnemu zniemczeniu. Ludność polska mieszka w nich obecnie tylko na pograniczach, lud zowie obszar powiatu kwidzyńskiego i suskiego Starymi Prusami. [...]

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Pieśni na Powiślu - ze zbiorów Józefa Łęgowskiego

W pracach etnograficznych można znaleźć również co śpiewał niegdyś miejscowy lud. Również Józef Łęgowski podczas swoich badań terenowych spisał słowa popularnych pieśni na przełomie XIX i XX wieku. Ich zbiór znalazł się w drugim artykule badacza, który poświęcił Powiślu. Powyższa praca została opublikowana dopiero w latach 20. XX wieku. Stanowiła ona pokłosie materiałów zgromadzonych w 1875 roku dla Oskara Kolberga. Wówczas to dwudziestodwuletni absolwent szkoły średniej został poproszony o zebranie pieśni z terenu Powiśla. Młody badacz wykonał swoje zadanie i przesłał odpisy 52 tekstów z terenu parafii w Postolinie k. Sztumu znanemu etnografowi. Jednakże pozostawił sobie oryginalne zapisy i dzięki temu po latach opublikował artykuł z częścią z nich.  Przedstawił w nim zaistniałą sytuację w następujący sposób: „Przybył zatem [O. Kolberg - K.Z.] jesienią1875 roku do Waplewa w powiecie sztumskim, majętności hr. Sierakowskiego. Czy Kolberg sam jaki materjał ludoznawczy zbierał, nie wiem, ale za pośrednictwem osoby trzeciej zwrócił się do mnie o zebranie pieśni ludowych. Bawiłem wówczas na wakacjach w parafii postolińskiej i tam zapisałem kilkadziesiąt takich pieśni [...] posłałem Kolbergowi, ale czy on je gdziekolwiek umieścił w swych zbiorach i wydał, nie mogłem się dowiedzieć a ze seryj Ludu posiadamsam IX i X a reszty nigdzie w bibliotekach pomorskich nie znalazłem”.

Do decyzji o napisaniu przez J. Łęgowskiego artykułu pt. Pieśni ludowe w dawnem województwie malborskiem przyczyniły się z całą pewnością co najmniej dwa czynniki. Pierwszym z nich był brak wiedzy o przekazanym Kolbergowi materiale etnograficznym. Drugim natomiast okazał się artykuł opublikowany na łamach 19 numeru „Mestwina” z 1926 roku. Tam Witold Zechenter omówił publikację Ignacego Łyskowskiego poświęconą pieśniom i przysłowiom ludu Polskiego z Prus Zachodnich20. Należy podkreślić, że wszystkie pieśni Łęgowski w swoim artykule opatrzył komentarzem. Ponadto powyższy artykuł stał się motywacją dla ks. dra Władysława Łęgi do zakończenia prac nad monografią etnograficzną dawnej ziemi malborskiej. Dodatkowym impulsem było też przesłanie przez Nadmorskiego – ks. Łędze niepublikowanych pieśni. Młodszy krajan zatem dokończył rozpoczęte jeszcze w XIX stuleciu badania starszego folklorysty. Tak też ostatecznie w Ziemi malborskiej ks. W. Łęga opublikował 18 pieśni spisanych przez Józefa Łęgowskiego. Z tego 15 stanowiły teksty niepublikowane, a trzy pochodziły z wyżej wymienionego artykułu zamieszczonego w „Mestwinie”.

wtorek, 14 grudnia 2021

"Urządzenia społeczne, zwyczaje i gwara na malborskiem" Józefa Łęgowskiego

Józef Łęgowski jako etnograf nie zapomniał o Powiślu, z którego pochodził. Warto pamiętać, że wówczas teren ten nazywany był ziemię malborską. Dlatego też jeszcze w XIX stuleciu zaprezentował efekty swoich badań nad kulturą ludową rodzimych terenów. W 1889 r. opublikował w czasopiśmie "Wisła" artykuł pt. Urządzenia społeczne, zwyczaje i gwara na malborskiem

Swego rodzaju recenzję artykułu poświęconego kulturze ludowej dawnej ziemi malborskiej pozostawił następca dra Nadmorskiego – ks. Władysław Łęga w swojej monografii etnograficznej tego regionu. Na kartach Ziemi malborskiej ks. W. Łęga zapisał: „Z prac opisujących kulturę ludu polskiego ziemi malborskiej wymienić można właściwie tylko jedną, mianowicie Łęgowskiego, który poświęca 18 stron kulturze ludowej a 20 stron urządzeniom społecznym i gwarze. Stosunkowo najwięcej dowiadujemy się o zwyczajach i obrzędach, już mniej o wierzeniach, pożywieniu, ubraniu i urządzeniu domu. Nie mówi nam autor nic o typach budownictwa, o przemyśle ludowym i innych zajęciach ludowych, o lecznictwie, podaniach, sztuce, zdobnictwie i.t.d., ale tematem ograniczył przedmiot, więc zarzutu z tego uczynić nie można. Dość poważnym brakiem jest tu niepodanie przez autora miejscowości, w których zebrał materjał. Takie określenie ogólne „na ziemi malborskiej” nie wystarcza, jeśli chodzi o uchwycenie pewnych wpływów ze strony wspomnianych poprzednio grup niemieckiej lub holenderskiej, albo o stwierdzenie, że jakieś zjawisko jest powszechne lub też sporadyczne. Co prawda osobiście mi wiadomo, że autor czynił owe obserwacje i notatki głównie w parafii postolińskiej, mianowicie w M.[ałych – K. Z.] Ramzach, Sadłukach i zdaje się w Michorowie, jednak niema pewności, czy wszystko, co autor podaje, istnie stamtąd pochodzi”. 

Z całą pewnością była to praca pionierska o charakterze historyczno-etnograficzno-socjologicznym. Ponadto bardzo mocno wychwalana przez językoznawców, zarówno Kazimierza Nitscha i Huberta Górnowicza. Natomiast jak zauważył historyk Józef Borzyszkowski dzięki m.in. właśnie Łęgowskiemu: „Powiśle obecne było i jest w dziejach, w nauce i kulturze Pomorza XIX i XX wieku”.

czwartek, 9 grudnia 2021

Józef Łęgowski - biogram naukowca rodem z Powiśla

Józef Łęgowski to jeden z wybitnych „synów ziemi pomorskiej”, szczególnie zasłużony na niwie nauki przełomu XIX i XX w. Pochodził z Powiśla, które niegdyś nazywane było ziemią malborską. Urodził się on 8 stycznia 1857 w Michorowie, niewielkiej wsi położonej 10 km na południowy-wschód od Sztumu. Warto dodać, że w tej miejscowości mieścił się w końcówce XIX stulecia majątek rodziny ziemiańskiej - Wałdowskich. Sam J. Łęgowski pochodził jednak z rodziny rolniczej. Był synem Jana i Marianny z Kozłowskich. Swoje wykształcenie zawdzięczał przyznanemu przez Towarzystwo Pomocy Naukowej dla Prus Zachodnich stypendium. Dzięki wsparciu kształcił się w Collegium Marianum w Pelplinie, a następnie w gimnazjum w Chełmnie, gdzie w 1875 r. obronił maturę. Przez kolejne trzy lata studiował historię i filologię na Uniwersytecie we Wrocławiu. Tam też należał do Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego. W latach 1878-1879 kontynuował studia w Królewcu uzyskując doktorat na podstawie dysertacji o Wielkim Mistrzu Zakonu Krzyżackiego Konradzie Wallenrodzie. Należy zaznaczyć, że w obu ośrodkach akademickich były silne środowiska polskie i słowiańskie, z tego powodu zainteresowania kulturą narodową było tam oczywiste. Życie J. Łęgowskiego bogate było w różne doświadczenia zawodowe (m.in. dziennikarskie, nauczycielskie), czy społeczne, a los „rzucał” go w różne miejsca zarówno na ziemiach polskich, a także niemieckich. Zmarł w 1930 r. w Poznaniu. 

niedziela, 7 listopada 2021

Prakwice a Wilhelm II

Prakwice to niewielka miejscowość zlokalizowana w sąsiedztwie Dzierzgonia.  Jednakże w związku z peryferyjnym położeniem miasteczka przez wieki nie była powiązana administracyjnie z miasteczkiem. W latach 1466-1772 Dzierzgoń był w Prusach Królewskich, a Prakwice w Prusach Książęcych, a następnie Królestwie Prus. Po pierwszym rozbiorze i utworzeniu prowincji Prus Zachodnich i Prus Wschodnich znowu Dzierzgoń należał do pierwszej jednostki, a Prakwice do drugiej. 

W wybudowanym w XVII wieku barokowym pałacu w Prakwicach na przełomie XIX i XX stulecia gościł tu cesarz Wilhelm II. Władca odwiedzał miejscowość i ród zu Dohna celem polowań. Pozostałością po udanych łowach cesarskich stanowią kamienie informujące o upolowaniu wyjątkowych rogaczy. Zachowane głazy stanowią wyjątkowe źródło hisotryczne dokumentujące wizyty Wilhelma II w miejscowości i okolicznych lasach.

Należy pamiętać, że Prakwice w okresie wizyt władcy II Rzeszy zlokalizowane były już poza powiatem sztumskim. 

Kościół katolicki w Mikołajkach Pomorskich

Kościół katolicki w Mikołajkach Pomorskich istniał już w czasach średniowiecza, jednakże w trakcie wojny o ujście Wisły miejscowa świątynia została zniszczona przez Szwedów. Dlatego też przez lata w mieszkańcy miejscowości musieli korzystać ze świątyń, które były oddalone kilka kilometrów od Mikołajek Pomorskich. 
Dlatego też z inicjatywy rodziny Schreiber w II połowie XIX wieku wybudowano we wsi kościół w stylu neogotyckim, a następnie w 1900 roku erygowano tu parafię. Z kolei w latach 20-tych XX wieku dobudowano charakterystyczną wieżę kościelną, która do dziś góruje nad Mikołajkami Pomorskimi. Patronem mikołajskiej parafii i świątyni jest św. Antoni Padewski. 


sobota, 6 listopada 2021

Dzierzgoń w dwudziestoleciu międzywojennym

W okresie dwudziestolecia międzywojennego drugim co do wielkości miastem powiatu sztumskiego był Dzierzgoń. Warto podkreślić, że wcześniej miejscowość ta przez wieki była największa na terenie ziemi sztumskiej. Jednakże po utworzeniu w 1818 roku powiatu sztumskiego, to właśnie jego stolica z biegiem lat wyrosła na lidera pod względem populacji. Na początku XX wieku Sztum wyprzedził Dzierzgoń pod względem liczebności mieszkańców.

W 1925 roku mieszkańców Dzierzgonia było 2924, jednak w kolejnych latach odnotowano poważny wzrost populacji. W 1936 roku mieszkało tu 4000 obywateli, ale już w 1937 roku odnotowano natomiast 3676 mieszkańców, a w 1939 – 3604.

niedziela, 27 czerwca 2021

Bitwa pod Trzcianem (Sztumem) - 27 czerwca 1629

Bitwa pod Trzcianem - obraz prezentuje
Gustawa II Adolfa, który nieomal stracił
życie podczas batalii


W XVII wieku zwanym też stuleciem wojen ówczesna Rzeczpospolita była teatrem działań wojennych. Obce wojska dotarły wówczas również na Powiśle. W latach 1626-1629 miała miejsce wojna polsko-szwedzka o Ujście Wisły, która miała być etapem do opanowania przez Szwedów basenu Morza Bałtyckiego. Ostatnią w otwartym polu bitwą tego konfliktu zbrojnego było starcie pod Trzcianem. Trzy miesiące później zawarto rozejm w Starym Targu (Altmarku).

Bitwa pod Trzcianem to jedna z bitew, która należy zaliczyć do ciekawych, a także co najważniejsze zwycięskich batalii I Rzeczpospolitej. Starcie, które rozegrało się na linii od Liwy pod Szadowem przez Trzciano, Straszewo, Pułkowice zakończyło się niemalże na bramach Sztumu, gdzie schronił się Gustaw Adolf z uciekającą szwedzką armią. Wydarzenie to było często opisywane na kartach historii. Pojawiały się różne daty rozegrania batalii, jednakże ostatnie ustalenia potwierdzają, że walka miała miejsce 27 czerwca 1629 r. Gorzej jednak wygląda sprawa z nazwą bitwy. We współczesnej polskiej historiografii często odnajdujemy jej zapis jako bitwa pod Trzcianą (Trzciana), jednakże miejscowość, od której bierze ona swoją nazwę to Trzciano. Poprawne więc jej miano to bitwa pod Trzcianem. Jednakże rozpatrując nazewnictwo batalii wojny o Ujście Wisły określenia ich brane są od najbliższych miast. Można tu wymienić bitwę pod Gniewem, Hamersztynem (Czarnem), Tczewem, Górznem. Dlatego uzasadniony jest termin bitwy pod Sztumem, używany dawniej przez Polaków, a także popularny wśród szwedzkich i niemieckich badaczy dziejów. Znany historyk Norman Davies w  Bożym Igrzysku poniekąd odciął się od problematycznej nazwy i zaproponował kolejne określenie nazwy bitwy, tj. w pobliżu Kwidzyna. 

Na całość batalii składają się 3 główne potyczki podczas, których uciekające wojska szwedzkie dowodzone przez króla Gustawa II Adolfa poniosły klęskę z oddziałami polskimi hetmana polnego koronnego Stanisława Koniecpolskiego oraz cesarskimi gen. Jana Jerzego Arnheima (Arnima). Nikogo nie powinna dziwić obecność wojsk cesarskich, gdyż ta wojna była polskim epizodem ogólnoeuropejskiego konfliktu -wojny trzydziestoletniej. Wówczas Rzeczpospolita była sojusznikiem Habsburgów.

Przybycie do Prus Królewskich wojsk cesarskich spowodowało konieczność zmiany planów Gustawa Adolfa odnośnie do kampanii 1629 r., która miała ostatecznie zakończyć wojnę z Polską. Król Gustaw Adolf nie chciał dopuścić do połączenia sojuszniczych armii, ale jego plan zawiódł. Czerwcowy marsz  z Malborka na Grudziądz nie doprowadził do osaczenia oddziałów Arnima, które zdołały się połączyć z armią polską. Z powodu przewagi wojsk przeciwnika Gustaw Adolf zdecydował się na odwrót w kierunku Kwidzyna, a następnie Malborka. Przed bitwą armia szwedzka, stacjonująca w mieście nad Liwą, chciała niepostrzeżenie wyruszyć z Kwidzyna. Doświadczony taktyk, jakim był Lew Północy popełnił jednak błąd, gdyż w drodze rozdzielił wojsko zarówno pod względem czasowym, jak i traktu, Jedna z dróg prowadziła przez Trzciano, Straszewo, Pułkowice do Nowej Wsi, gdzie wojska miały się połączyć.

Hetman Stanisław Koniecpolski, który znał ruchy nieprzyjaciela obmyślił plan wymagający od wojska szybkości oraz bardzo sprawnego współdziałania. Zaplanował pogoń, która miała zaskoczyć Szwedów poprzez objęcie ich z prawego skrzydła, co miało zablokować marsz na północ. Jeszcze przed główną bitwą doszło do niewielkiej utarczki przy moście nad rzeką Liwą w okolicach Szadowa. Następnie wojska starły się pod Trzcianem. Zwycięstwo w tym, etapie przyniósł atak z ukrycia polskiej husarii. Zmusiło to Szwedów do ucieczki w stronę Straszewa. Polacy jednak nie odpuścili wrogowi i wznowili gonitwę. W sąsiedniej wsi na niedobitków czekały posiłki, które wspólnie uszykowały się ponownie do walki. Kolejne stracie dla armii polsko-cesarskiej również zakończyło się sukcesem. .

Król Gustaw Adolf dowiedział się o klęsce jaką dwukrotnie odniosło szwedzkie wojsko. Władca ocenił groźną sytuację, dlatego pod Pułkowicami zebrał 2000 kawalerii i postanowił osobiście poprowadzić oraz dowodzić podczas boju. Starcie było zacięte. Ciekawostką może być fakt, że  królowi szwedzkiemu udało się uniknąć śmierci lub niewoli. Lew Północy po bitwie miał stwierdzić: Tak wielkiej łaźni nigdym nie zażywał. Klęska kawalerii szwedzkiej w tym etapie naraziła na niebezpieczeństwo piechotę maszerującą w stronę Sztumu. Jednakże ostatni regiment jazdy składający się z niedobitków spod Trzciana wstrzymał atak polsko-cesarski, co wystarczyło, aby piechota zdążyła umknąć za mury miasta. Tam też schronił się ocalały król Gustaw Adolf, który pod osłoną nocy umknął do Malborka.

Krystian Zdziennicki