czwartek, 30 grudnia 2021
Kaszuby i Kociewie oraz Powiśle w pomorskiej monografii etnograficznej z II połowy XIX wieku
wtorek, 28 grudnia 2021
Ludność polska w Prusach Zachodnich - kazus powiatu sztumskiego
"W powiecie sztumskim i w ogóle na „górach”, tj. poza Żuławami Nadwiślańskimi, żywioł polski utrzymał się aż do drugiego pokoju toruńskiego, za czasów Rzeczypospolitej powstrzymana została tylko germanizacja, ale okolic zupełnie już zniemczonych nie spolonizowano. W powiecie kwidzyńskim i suskim żywioł polski przed pokojem toruńskim miał taką sarnę przewagę, jak w sztumskim, ale gdy te powiaty pozostały i nadal pod rządami krzyżackimi, uległy zupełnemu zniemczeniu. Ludność polska mieszka w nich obecnie tylko na pograniczach, lud zowie obszar powiatu kwidzyńskiego i suskiego Starymi Prusami. [...]
poniedziałek, 27 grudnia 2021
Pieśni na Powiślu - ze zbiorów Józefa Łęgowskiego
Do decyzji o napisaniu przez J. Łęgowskiego artykułu pt. Pieśni ludowe w dawnem województwie malborskiem przyczyniły się z całą pewnością co najmniej dwa czynniki. Pierwszym z nich był brak wiedzy o przekazanym Kolbergowi materiale etnograficznym. Drugim natomiast okazał się artykuł opublikowany na łamach 19 numeru „Mestwina” z 1926 roku. Tam Witold Zechenter omówił publikację Ignacego Łyskowskiego poświęconą pieśniom i przysłowiom ludu Polskiego z Prus Zachodnich20. Należy podkreślić, że wszystkie pieśni Łęgowski w swoim artykule opatrzył komentarzem. Ponadto powyższy artykuł stał się motywacją dla ks. dra Władysława Łęgi do zakończenia prac nad monografią etnograficzną dawnej ziemi malborskiej. Dodatkowym impulsem było też przesłanie przez Nadmorskiego – ks. Łędze niepublikowanych pieśni. Młodszy krajan zatem dokończył rozpoczęte jeszcze w XIX stuleciu badania starszego folklorysty. Tak też ostatecznie w Ziemi malborskiej ks. W. Łęga opublikował 18 pieśni spisanych przez Józefa Łęgowskiego. Z tego 15 stanowiły teksty niepublikowane, a trzy pochodziły z wyżej wymienionego artykułu zamieszczonego w „Mestwinie”.
wtorek, 14 grudnia 2021
"Urządzenia społeczne, zwyczaje i gwara na malborskiem" Józefa Łęgowskiego
Józef Łęgowski jako etnograf nie zapomniał o Powiślu, z którego pochodził. Warto pamiętać, że wówczas teren ten nazywany był ziemię malborską. Dlatego też jeszcze w XIX stuleciu zaprezentował efekty swoich badań nad kulturą ludową rodzimych terenów. W 1889 r. opublikował w czasopiśmie "Wisła" artykuł pt. Urządzenia społeczne, zwyczaje i gwara na malborskiem.
Swego rodzaju recenzję artykułu poświęconego kulturze ludowej dawnej ziemi malborskiej pozostawił następca dra Nadmorskiego – ks. Władysław Łęga w swojej monografii etnograficznej tego regionu. Na kartach Ziemi malborskiej ks. W. Łęga zapisał: „Z prac opisujących kulturę ludu polskiego ziemi malborskiej wymienić można właściwie tylko jedną, mianowicie Łęgowskiego, który poświęca 18 stron kulturze ludowej a 20 stron urządzeniom społecznym i gwarze. Stosunkowo najwięcej dowiadujemy się o zwyczajach i obrzędach, już mniej o wierzeniach, pożywieniu, ubraniu i urządzeniu domu. Nie mówi nam autor nic o typach budownictwa, o przemyśle ludowym i innych zajęciach ludowych, o lecznictwie, podaniach, sztuce, zdobnictwie i.t.d., ale tematem ograniczył przedmiot, więc zarzutu z tego uczynić nie można. Dość poważnym brakiem jest tu niepodanie przez autora miejscowości, w których zebrał materjał. Takie określenie ogólne „na ziemi malborskiej” nie wystarcza, jeśli chodzi o uchwycenie pewnych wpływów ze strony wspomnianych poprzednio grup niemieckiej lub holenderskiej, albo o stwierdzenie, że jakieś zjawisko jest powszechne lub też sporadyczne. Co prawda osobiście mi wiadomo, że autor czynił owe obserwacje i notatki głównie w parafii postolińskiej, mianowicie w M.[ałych – K. Z.] Ramzach, Sadłukach i zdaje się w Michorowie, jednak niema pewności, czy wszystko, co autor podaje, istnie stamtąd pochodzi”.
Z całą pewnością była to praca pionierska o charakterze historyczno-etnograficzno-socjologicznym. Ponadto bardzo mocno wychwalana przez językoznawców, zarówno Kazimierza Nitscha i Huberta Górnowicza. Natomiast jak zauważył historyk Józef Borzyszkowski dzięki m.in. właśnie Łęgowskiemu: „Powiśle obecne było i jest w dziejach, w nauce i kulturze Pomorza XIX i XX wieku”.
czwartek, 9 grudnia 2021
Józef Łęgowski - biogram naukowca rodem z Powiśla
niedziela, 7 listopada 2021
Prakwice a Wilhelm II
Prakwice to niewielka miejscowość zlokalizowana w sąsiedztwie Dzierzgonia. Jednakże w związku z peryferyjnym położeniem miasteczka przez wieki nie była powiązana administracyjnie z miasteczkiem. W latach 1466-1772 Dzierzgoń był w Prusach Królewskich, a Prakwice w Prusach Książęcych, a następnie Królestwie Prus. Po pierwszym rozbiorze i utworzeniu prowincji Prus Zachodnich i Prus Wschodnich znowu Dzierzgoń należał do pierwszej jednostki, a Prakwice do drugiej.
W wybudowanym w XVII wieku barokowym pałacu w Prakwicach na przełomie XIX i XX stulecia gościł tu cesarz Wilhelm II. Władca odwiedzał miejscowość i ród zu Dohna celem polowań. Pozostałością po udanych łowach cesarskich stanowią kamienie informujące o upolowaniu wyjątkowych rogaczy. Zachowane głazy stanowią wyjątkowe źródło hisotryczne dokumentujące wizyty Wilhelma II w miejscowości i okolicznych lasach.
Należy pamiętać, że Prakwice w okresie wizyt władcy II Rzeszy zlokalizowane były już poza powiatem sztumskim.
Kościół katolicki w Mikołajkach Pomorskich
sobota, 6 listopada 2021
Dzierzgoń w dwudziestoleciu międzywojennym
W okresie dwudziestolecia międzywojennego drugim co do wielkości miastem powiatu sztumskiego był Dzierzgoń. Warto podkreślić, że wcześniej miejscowość ta przez wieki była największa na terenie ziemi sztumskiej. Jednakże po utworzeniu w 1818 roku powiatu sztumskiego, to właśnie jego stolica z biegiem lat wyrosła na lidera pod względem populacji. Na początku XX wieku Sztum wyprzedził Dzierzgoń pod względem liczebności mieszkańców.
W 1925 roku mieszkańców Dzierzgonia było 2924, jednak w kolejnych latach odnotowano poważny wzrost populacji. W 1936 roku mieszkało tu 4000 obywateli, ale już w 1937 roku odnotowano natomiast 3676 mieszkańców, a w 1939 – 3604.
niedziela, 27 czerwca 2021
Bitwa pod Trzcianem (Sztumem) - 27 czerwca 1629
Bitwa pod Trzcianem - obraz prezentuje Gustawa II Adolfa, który nieomal stracił życie podczas batalii |
W XVII wieku zwanym też stuleciem wojen ówczesna Rzeczpospolita była teatrem działań wojennych. Obce wojska dotarły wówczas również na Powiśle. W latach 1626-1629 miała miejsce wojna polsko-szwedzka o Ujście Wisły, która miała być etapem do opanowania przez Szwedów basenu Morza Bałtyckiego. Ostatnią w otwartym polu bitwą tego konfliktu zbrojnego było starcie pod Trzcianem. Trzy miesiące później zawarto rozejm w Starym Targu (Altmarku).
Bitwa pod Trzcianem to jedna z bitew, która należy zaliczyć do ciekawych, a także co najważniejsze zwycięskich batalii I Rzeczpospolitej. Starcie, które rozegrało się na linii od Liwy pod Szadowem przez Trzciano, Straszewo, Pułkowice zakończyło się niemalże na bramach Sztumu, gdzie schronił się Gustaw Adolf z uciekającą szwedzką armią. Wydarzenie to było często opisywane na kartach historii. Pojawiały się różne daty rozegrania batalii, jednakże ostatnie ustalenia potwierdzają, że walka miała miejsce 27 czerwca 1629 r. Gorzej jednak wygląda sprawa z nazwą bitwy. We współczesnej polskiej historiografii często odnajdujemy jej zapis jako bitwa pod Trzcianą (Trzciana), jednakże miejscowość, od której bierze ona swoją nazwę to Trzciano. Poprawne więc jej miano to bitwa pod Trzcianem. Jednakże rozpatrując nazewnictwo batalii wojny o Ujście Wisły określenia ich brane są od najbliższych miast. Można tu wymienić bitwę pod Gniewem, Hamersztynem (Czarnem), Tczewem, Górznem. Dlatego uzasadniony jest termin bitwy pod Sztumem, używany dawniej przez Polaków, a także popularny wśród szwedzkich i niemieckich badaczy dziejów. Znany historyk Norman Davies w Bożym Igrzysku poniekąd odciął się od problematycznej nazwy i zaproponował kolejne określenie nazwy bitwy, tj. w pobliżu Kwidzyna.
Na całość batalii składają się 3 główne potyczki podczas, których uciekające wojska szwedzkie dowodzone przez króla Gustawa II Adolfa poniosły klęskę z oddziałami polskimi hetmana polnego koronnego Stanisława Koniecpolskiego oraz cesarskimi gen. Jana Jerzego Arnheima (Arnima). Nikogo nie powinna dziwić obecność wojsk cesarskich, gdyż ta wojna była polskim epizodem ogólnoeuropejskiego konfliktu -wojny trzydziestoletniej. Wówczas Rzeczpospolita była sojusznikiem Habsburgów.
Przybycie do Prus Królewskich wojsk cesarskich spowodowało konieczność zmiany planów Gustawa Adolfa odnośnie do kampanii 1629 r., która miała ostatecznie zakończyć wojnę z Polską. Król Gustaw Adolf nie chciał dopuścić do połączenia sojuszniczych armii, ale jego plan zawiódł. Czerwcowy marsz z Malborka na Grudziądz nie doprowadził do osaczenia oddziałów Arnima, które zdołały się połączyć z armią polską. Z powodu przewagi wojsk przeciwnika Gustaw Adolf zdecydował się na odwrót w kierunku Kwidzyna, a następnie Malborka. Przed bitwą armia szwedzka, stacjonująca w mieście nad Liwą, chciała niepostrzeżenie wyruszyć z Kwidzyna. Doświadczony taktyk, jakim był Lew Północy popełnił jednak błąd, gdyż w drodze rozdzielił wojsko zarówno pod względem czasowym, jak i traktu, Jedna z dróg prowadziła przez Trzciano, Straszewo, Pułkowice do Nowej Wsi, gdzie wojska miały się połączyć.
Hetman Stanisław Koniecpolski, który znał ruchy nieprzyjaciela obmyślił plan wymagający od wojska szybkości oraz bardzo sprawnego współdziałania. Zaplanował pogoń, która miała zaskoczyć Szwedów poprzez objęcie ich z prawego skrzydła, co miało zablokować marsz na północ. Jeszcze przed główną bitwą doszło do niewielkiej utarczki przy moście nad rzeką Liwą w okolicach Szadowa. Następnie wojska starły się pod Trzcianem. Zwycięstwo w tym, etapie przyniósł atak z ukrycia polskiej husarii. Zmusiło to Szwedów do ucieczki w stronę Straszewa. Polacy jednak nie odpuścili wrogowi i wznowili gonitwę. W sąsiedniej wsi na niedobitków czekały posiłki, które wspólnie uszykowały się ponownie do walki. Kolejne stracie dla armii polsko-cesarskiej również zakończyło się sukcesem. .
Król Gustaw Adolf dowiedział się o klęsce jaką dwukrotnie odniosło szwedzkie wojsko. Władca ocenił groźną sytuację, dlatego pod Pułkowicami zebrał 2000 kawalerii i postanowił osobiście poprowadzić oraz dowodzić podczas boju. Starcie było zacięte. Ciekawostką może być fakt, że królowi szwedzkiemu udało się uniknąć śmierci lub niewoli. Lew Północy po bitwie miał stwierdzić: Tak wielkiej łaźni nigdym nie zażywał. Klęska kawalerii szwedzkiej w tym etapie naraziła na niebezpieczeństwo piechotę maszerującą w stronę Sztumu. Jednakże ostatni regiment jazdy składający się z niedobitków spod Trzciana wstrzymał atak polsko-cesarski, co wystarczyło, aby piechota zdążyła umknąć za mury miasta. Tam też schronił się ocalały król Gustaw Adolf, który pod osłoną nocy umknął do Malborka.
Krystian Zdziennicki